czwartek, 20 października 2011

Post, który zmieniał tytuł 3 razy

Wzgórza Kibeho pożegnaliśmy wczoraj, a teraz piszemy już z miasteczka Nyakinama niedaleko Ruhengeri na północy kraju. Zatrzymaliśmy się tutaj u Sióstr od Aniołów. Za oknem ananasy, dymiące wulkany i becząca stara koza, tak więc nie traćmy czasu.


Jak już chyba wiadomo, większość dni w Kibeho spędzaliśmy z niewidomymi dzieciakami. Ciężko streścić te chwile w kilku zdaniach (po 10 minutach prób właśnie je skasowałem), więc powiedzmy może na razie, jak odnalazły się tutaj nasze prezenty z Polski. W zamian mamy oczywiście niespodzianki dla dzieci z Owińsk, ale to na razie ściśle tajne.

Frankie-Frania dotarła bez szwanku i już po kilku dniach zadomowiła się gdzieś u Sióstr. Nikt jej później nie widział. Prezenty z Owińsk trochę dozowaliśmy. Oto kilka z nich:

Profile


Przekazaliśmy kilkanaście profili uczennic i uczniów z Polski. Co prawda ust białego człowieka chyba nikt nie wyczuł, ale za to sporym zainteresowaniem cieszyły się kobiece kitki. W Rwandzie większość małych dziewczynek rodzice golą na minimetr. Cóż, taka moda i wygoda.

Balony i laurki 
 

Do najmłodszych trafiły laurki i balony. Zdjęcie pochodzi jeszcze sprzed momentu przekazania. Po nim ciężko było o dokumentację. Rozpędzony roześmiany niewidomy przedszkolak w pogoni za balonikiem staje się skrajnie niebezpieczny. Nie ryzykowaliśmy obrażeń.

Tyflologiczne mapy Rwandy


Dotychczas uczono się z map wykonanych (a dokładnie, wyszytych) ręcznie. Teraz można używać już prawdziwych map wypukłych. Na jednej zaznaczono największe miasta, a na drugiej, tak ważny tutaj, podział na dystrykty.

 Pluszaki


Do Kibeho przeprowadziło się trochę zwierzaków z polskich półek i kątów. Każde dziecko z ogromnego kartonu wyławiało nowego znajomka. Tym jedynie niedowidzącym musieliśmy zakrywać oczy. Kombinowały cwaniaki.

Zapachy


W kilku workach pod osłoną folii aluminiowej (nie widzą jej lotniskowe skanery) przewieźliśmy trochę polskich liści, ziółek, grzybów itp. Domyślacie się, że degustacja wyglądała zabawnie. Zwłaszcza w chwili, gdy jeden z kolegów dość namiętnie poczęstował się porcją suszonych grzybków.

Książki do nauki orientacji przestrzennej


To jest niezła zabawa. Przydatna pod namiotem, gdy skończą się baterie w latarce. Oczywiście jeśli nie ma się nic innego do roboty ;)

 Lalki


Dzieciaki dostały lalki, które odzwierciedlają trochę ich twórców - dzieci z Owińsk. Niektóre mniej, niektóre bardziej. Ale wzięcie miały wszystkie.

Nagrania dźwiękowe


Tak brzmi pociąg (w Rwandzie nie ma kolei), tak winda, tak gołąb, a tak starówka. Puściliśmy dźwięk ostrego hamowania zakończonego wypadkiem. Na pytanie, co to jest, po chwili namysłu dzieciaki odpowiedziały niepewnie: walki lwów?


Resztę opowiemy zainteresowanym po powrocie :)


1 komentarz:

  1. Miło jest dostawać prezenty, a te są genialne!
    Ja również dziękuję Wam za rwandyjskie podarunki!!!

    OdpowiedzUsuń